Tego lata podjęłam wyzwanie #7ubrańna30dni. Jego założeniem było korzystanie przez 30 dni tylko z 7 sztuk ubrań takich jak sukienki, spódnice, bluzki, swetry... ale nie wliczając w to bielizny, okryć wierzchnich, butów, akcesoriów itd.
Moja 10 elementowa szafa opiera się na podobnym zamyśle, jednak zamiast 7 ubrań wybieramy 10, ale już nie na 30 dni, a na 3 miesiące, czyli na daną porę roku. Potem robimy przegląd i znów wybieramy 10 ubrań na daną porę roku i kolejny raz i kolejny. Zatem nie jest to już jednorazowy 30 dniowy zryw, a stała praktyka, która przekłada się na styl życia oraz na roztropne i umiarkowane podejście do ubrań.
Pomysł zaczerpnęłam z książki „Lekcje Madame Chic” Amerykanki Jennifer L. Scott. Pani Jennifer ma kanał na YouTube, na który zaglądam.
Jakie są zalety 10 elementowej szafy?
🧡pozwala odkryć swój styl i ubrania, które najbardziej nam i do nas pasują
🧡pozwala zawsze wyglądać wystarczająco dobrze i godnie
🧡ograniczenie do 10 ułatwia zapanowanie nad ubraniami zarówno pod względem finansowym jak i dbania o nie: prasowanie, poprawki krawieckie itp.
🧡wystarczy mniej miejsca na przechowywanie, łatwiej utrzymać porządek i znaleźć co trzeba
🧡mniej ubrań to mniejszy wybór, mniejszy chaos i szybsze poranne przygotowania
Umiarkowanie, czy ogólnie umiar jest ostatnio bardzo modny, mam nadzieję, że do Was też przemawia.
Przekonałam Was? A może, żeby uwierzyć, że się da, chcecie jeszcze zobaczyć moją garderobę, którą skompletowałam na tegoroczną jesień? 🍂
Przygotowałyście już swoją szafę na najbliższy sezon?
Z Panem Bogiem,
Magdalena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz